piątek, 1 marca 2013

D - Ćma i gwiazda

Nie mogę powstrzymać się, przed przytoczeniem kolejnego opowiadania....
Zauroczyło mnie. Zresztą, oceńcie sami!
 
 
" Któregoś pięknego dnia, młoda i wrażliwa ćma
zakochała się w gwieździe. Powiedziała o tym swej mamie, a ta poradziła jej, ze lepiej jest zakochać się w lampce z abażurem.
— Gwiazdy nie są po to, by się w nich kochać i fruwać wokół nich — wyjaśniła. — Do tego są lampy.
— W ten sposób przynajmniej do czegoś dojdziesz -dodał ojciec. Lecąc do gwiazd, nic w życiu nie osiągniesz.
Jednak ćma nie posłuchała ani matki, ani ojca. Co wieczór, po zapadnięciu zmroku, gdy zajaśniała jej ukochana gwiazda, ćma leciała wysoko w gore i wracała do domu dopiero o świcie, zmęczona ogromnym i daremnym wysiłkiem.
Pewnego dnia ojciec powiedział jej tak:
— Już od wielu miesięcy ani razu nie przypaliłaś sobie skrzydeł i obawiam się, ze nigdy to ci się nie uda. Wszyscy twoi bracia zrobili to już wiele razy, krążąc wytrwale wokół ulicznych latarni. Wszystkie twoje siostry opaliły sobie skrzydełka, fruwając naokoło domowych lamp. A ty, taka duża i silna ćma nie masz żadnego śladu na skrzydłach ani na plecach! Wstyd.
Ćma opuściła rodzinny dom, lecz w dalszym ciągu nie latała wokół ulicznych latarni czy domowych lamp: uparcie próbowała dotrzeć do gwiazdy odległej o miliony lat świetlnych. Bo ćma wierzyła, ze jej gwiazda jest zawieszona wśród górnych gałęzi najwyższego wiązu.
Nieustanne próby dosięgnięcia obiektu swych uczuć sprawiały jej pewnego rodzaju przyjemność. W ten sposób ćma dożyła bardzo sędziwego wieku. Rodzice, bracia i siostry umarli już dawno, spaleni za młodu w wysokiej temperaturze ulicznych latarni i domowych lamp. A ona żyła zdobywając wciąż na nowo podniebną przestrzeń.
(...)
Morał:
Jeśli na niebie twego życia świeci jakaś gwiazda, nie trać czasu na przypalanie sobie skrzydeł o byle jakie małe lampy".

Bruno Ferrero

1 komentarz: